This post is also available in: English

Jak to jest, kiedy odwiedza się archipelag, gdzie żyje więcej niedźwiedzi polarnych niż ludzi? Miejscu, gdzie jeśli wychodzisz poza rogatki jedynego miasta, to musisz mieć ze sobą broń, a lodowce pokrywają niemalże 60% powierzchni całego lądu. Czym różni się wyjazd tam od każdej innej destynacji?

W sierpniu 2019 roku miałem niesamowitą okazję dołączyć do wyprawy naukowo – badawczej Uniwersytetu Śląskiego na Svalbard (zobacz mój film).

Sam proces przygotowań był mocno skomplikowany i pochłaniający.

Południowy Spitsbergen, gdzie mieliśmy prowadzić badania, jest terenem parku narodowego. Aby się tam dostać, konieczne jest uzyskanie zezwolenia od gubernatora Svalbardu. Zgodę trzeba również otrzymać na przeprowadzenie badań naukowych oraz zamontowanie i pozostawienie urządzeń pomiarowych. Na szczęście gubernator zazwyczaj traktuje naukowców bardzo przychylnie. Całą biurokracją zajęła się uczelnia, nie musiałem więc zajmować się białą taktyką (w wojsku jest tak określane poruszanie się po formalnościach i papirologii).  

Zapytasz pewnie, co będziemy robili na Svalbardzie i jaki cel ma nasza wyprawa?

Instalując instrumenty pomiarowe przed lodowcem Paierlbreen

Podczas dwóch tygodni pobytu w Arktyce, zaplanowaliśmy następujące badania i prace terenowe:

  • Mierzenie za pomocą sondy  CTD parametrów wód morskich (C – conductivity – przewodność, T – temperature – temperatura, D – density / pressure – gęstość / ciśnienie) na przedpolu lodowców uchodzących do wody.  
  • Rozstawienie czujników rejestrujących przybrzeżną głębokość wody oraz jej temperaturę na przedpolu wybranych lodowców.
  • Zamontowanie kamer sekundowych oraz time-lapse w celu uchwycenia mechanizmu cielenia lodowców (odłamywanie się fragmentów lodu, tak powstają góry lodowe) oraz ich zmian w dłuższym okresie.
  • Nalot dronem nad lodowcami w celu uwiecznienia klifu lodowego i stworzenia jego modelu numerycznego (modelu wysokości poszczególnych punktów, można go przyrównać do obrazu 3D).
  • Pobór próbek śniegu, w celu późniejszego zbadania obecności w nich mikroplastiku. Wykorzystałem je później do mojej pracy magisterskiej.

Jak już wspomniałem wcześniej, na Spitsbergenie żyją niedźwiedzie polarne. Obecnie ich populacja sięga około 3000 osobników. Zazwyczaj nie „polują” one na ludzi, jednak w przeszłości zdarzyło się już kilka śmiertelnych wypadków. Z tego powodu każda grupa opuszczająca Longyearbyen musi być uzbrojona. W tym celu przed wyjazdem należy wykonać pewne formalności związane z posiadaniem broni. Musiałem zdobyć zaświadczenie o niekaralności, przetłumaczyć je na angielski oraz wysłać do gubernatora. Kolejnym punktem do wykonania były badania medyczne. Są one niezbędne do rozszerzonego ubezpieczenia, które musimy posiadać jeśli wybieramy się w bardziej odległe rejony archipelagu.

Longyearbyen fot: Michał Ciepły

Na Svalbardzie byłem odpowiedzialny za loty dronem. Było to konieczne do pozyskania danych dla modeli numerycznych czół lodowców oraz do wykonania dokumentacji fotograficznej i filmowej. W tym celu uczelnia wysłała mnie na kurs operatora UAVO, na którego wykonanie również musiałem poświęcić kilka dni.

Do tego dochodzi odpowiednie i przemyślane pakowanie skrzyń ze sprzętem, które na Spitsbergen popłynęły statkiem na początku czerwca. Cała logistyka i przygotowanie ekspedycji nie jest proste, za to bardzo czasochłonne.

Na szczęście bez większych problemów wszystko poszło pozytywnie i nasza wyprawa bez większych komplikacji doszła do skutku.

Lecimy!

W ostatni dzień lipca zaledwie dzień po powrocie z poprzedniego wyjazdu do USA wsiadłem w Warszawie na pokład samolotu lecącego do Oslo. Po kilku godzinach przesiadki w stolicy Norwegii zmierzałem już w stronę bieguna północnego.  

Sam przelot nad archipelagiem dostarcza sporo emocji. Warto poprosić o miejsce przy oknie, najlepiej z prawej strony samolotu. Jeśli do tego będziemy mieli odrobinę szczęścia i bezchmurne niebo to niesamowite widoki na długo zapadną w pamięć!

Widoki z samolotu. fot. Michał Ciepły

Longyearbyen – stolica Svalbardu.

W Longyearbyen wylądowałem w okolicach północy. Oczywiście, ciemności można było zapomnieć, przecież obecnie mamy tutaj dzień polarny! Z lotniska do miasta udałem się autobusem. Bez większych problemów udało mi się znaleźć naszą kwaterę, gdzie już dawno smacznie spali pozostali uczestnicy ekspedycji. Przylecieli oni na Svalbard kilka dni wcześniej. Ja niestety musiałem dotrzeć później, ze względu na wcześniejszy wyjazd. Zapadam w kilka godzin niespokojnego snu po długiej podróży. Ciężko jest przyzwyczaić się do wszechobecnej jasności. Do tego niesamowitość nowego miejsca i mnóstwo emocji znacznie utrudniają mi zaśnięcie.

Kolejnego dnia mamy zaledwie kilka godzin w Longyearbyen przed zaokrętowaniem na Magnusa Zarębę – nasz jacht. W centrum robimy ostatnie zakupy. Tu będzie ciekawostka, nie tak łatwo jest się upić na Svalbardzie. Możliwość zakupu alkoholu na wyspie jest limitowana. Do jego kupna uprawnia nas bilet lotniczy (oraz oczywiście ukończone 18 lat). Na jedną osobę przypadają max. 2 litry mocnego alkoholu oraz 12 litrów piwa. Ceny w porównaniu z kontynentalną Norwegią są znacznie niższe, warto więc zaopatrzyć się na wypadek załamania pogodowego, czy obdarowania spragnionych polarników, którzy pracują w stacjach badawczych. Nic nie przełamuje tak dobrze pierwszych lodów jak poczęstowanie norweskim piwem.

Po zakupach udajemy się do portu, żeby zaokrętować się na naszej jednostce. Magnus Zaremba przez najbliższe dwa tygodnie będzie naszym domem, środkiem transportu oraz bezpieczną przystanią. Wielkie podziękowania należą się tutaj dla kapitana Eugeniusza Moczydłowskiego oraz jego pomocnika Grzegorza Szymańskiego.

Magnus Zaremba - nasz dom, środek transportu oraz bezpieczna przystań.

Chwilę po południu odbijamy i ruszamy w stronę wyjścia z lodowego fiordu (nor. Isfjorden), aby później skierować się na południe. Same widoki po drodze powoli przygotowują nas powoli na to co nasz czeka. Opadające do wody lodowce oraz surowy, skalisty klimat tworzą niesamowicie piękne połączenie.

Żeglując do Hornsundu. fot. Michał Ciepły

Po ponad 24 godzinach spędzonych na wodzie docieramy do pierwszego punktu naszej wyprawy – Polskiej Stacji Polarnej Hornsund.

Co się działo dalej na Svalbardzie? Przeczytasz tutaj (link). 

Czy byłeś/byłaś kiedyś na Svalbardzie? Uważasz, że procedura wyjazdu tam jest bardzo skomplikowana? 

Polish Polar Station Hornsund

Tagged in:

, ,